W niedzielę 27 października odbyła się w Bazylice Archikatedralnej w Poznaniu czwarta tegoroczna premiera Verba Sacra. Mocno zabrzmiały słowa ks. Piotra Skargi, nie tylko z powodu ich aktualności, ale również dzięki znakomitej interpretacji Dariusza Bereskiego. Wszystkie trzy kazania, odczytane tego popołudnia, zgromadzona w poznańskiej katedrze publiczność przyjmowała oklaskami. Podobnie, jak i program muzyczny, przygotowany interesująco i pięknie wykonany przez Chór kameralny Musica Viva Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu pod dyrekcją Marka Gandeckiego. Nic więc dziwnego, że całość zakończyła się owacją na stojąco. Fotorelacja Zbigniewa Skibniewskiego – https://www.facebook.com/verbasacra/
Wydarzenie sfinansowano ze środków budżetowych Miasta Poznania #poznanwspiera i Samorządu Województwa Wielkopolskiego.
W poniedziałek 7 października odbyła się w kościele pw. NMP Wniebowziętej w Obornikach prezentacja, poświęcona Jadwidze Zamoyskiej. Fragmenty tekstów Generałowej przeczytała aktorka Lidia Sadowa. Komentarz wygłosił prof. dr hab. Władysław Chałupka. Oprawę muzyczną przygotował Chór Con Brio pod dyrekcją Marcjanny Nowak. Była to już 16 prezentacja Verba Sacra w Obornikach. Jak zawsze pieczołowicie przygotowana przez organizatorów i znakomicie przyjmowana przez zgromadzonych licznie słuchaczy.
W niedzielę 29 września odbyła się w Bazylice Archikatedralnej w Poznaniu trzecia tegoroczna premiera Verba Sacra. Piękne strofy Księgi Koheleta i Pieśni nad Pieśniami zabrzmiały przejmująco w niezwykłej interpretacji Wiesława Komasy. Nastrój medytacji udzielał się wszystkim dzięki oprawie muzycznej w wykonaniu Zespołu Muzyki Dawnej Anonymous pod kierunkiem Zbigniewa Kaczmarka. Licznie zgromadzona w poznańskiej katedrze publiczność nagrodziła artystów owacją na stojąco. Fotorelacja: https://www.facebook.com/verbasacra/. Wydarzenie sfinansowano ze środków budżetowych Miasta Poznania #poznanwspiera i Samorządu Województwa Wielkopolskiego.
Księga Mądrości w mistrzowskim stylu powróciła do katedry po 25 latach od prapremiery w lutym 2000 roku. Halina Łabonarska, tak jak wtedy, pokazała, że ekspresja aktorska potrafi wydobyć duchową głębie z tekstu biblijnego, kiedy przekracza wymiar artystyczny i staje się żarliwą modlitwą. Pięknie w strofy Księgi Mądrości wpisał się program muzyczny, przygotowany przez Sołacki Chór Kameralny pod dyrekcją Marianny Lewickiej. Prezentację zakończyła owacja na stojąco licznie zgromadzonych słuchaczy. Fotorelacja Zbigniewa Skibniewskiego – https://www.facebook.com/verbasacra/. Wydarzenie sfinansowano ze środków budżetowych Miasta Poznania. #poznanwspiera
W sobotnie popołudnie 23 marca katedra na Ostrowie Tumskim wypełniła się wersetami Ewangelii według świętego Marka. Żarliwą i dynamiczną interpretację Aleksandra Machalicy wspierała znakomicie dopasowana oprawa muzyczna Orkiestry Jordan pod dyrekcją kompozytora Tomasza Karwańskiego. Skupienie licznie przybyłych na pierwszą tegoroczną prezentację Verba Sacra było niezwykłe. Kiedy wybrzmiały ostatnie słowa Ewangelii, nastała cisza. Czuło się, że Słowo jest żywe i trwa w każdym z nas. I niech tak dalej trwa. Fot.: Zbigniew Skibniewski. Fotorelacja: https://www.facebook.com/verbasacra/
W styczniu mija 25 lat od inauguracji Verba Sacra z udziałem Gustawa Holoubka. Z tej okazji planujemy specjalny program jubileuszowy, którego szczegóły przedstawimy wkrótce. Powstaje również książka o Verba Sacra autorstwa Przemysława Basińskiego. Fragment opisujący pierwszą prezentację publikujemy poniżej.
„Nadszedł dzień premiery niedziela 23 stycznia 2000 roku. Mroźna aura, było chyba 6 stopni poniżej zera, nie odstraszyła Poznaniaków, którzy tłumnie wypełnili katedrę na Ostrowie Tumskim. Przed prezentacją weszliśmy do ks. proboszcza Ireneusza Szwarca, gdzie czekali już dziennikarze. Ks. Ireneusz podczas wywiadu troskliwie opiekował się gościem do tego stopnia, że trzymał popielniczkę przy jego papierosie, którego spopielona część rosła w szybkim tempie i lada moment groziła upadkiem na podłogę. Była to piękna scena. W zakrystii katedralnej powitał nas ks. biskup Marek Jędraszewski, który przygotował wystąpienie inauguracyjne Verba Sacra. Stojący obok niego ks. Stefan Dusza, dyrektor Pallotinum, trzymał w ręku sporą walizkę i zamierzał wręczyć ją Holoubkowi. Była w niej prawie setka mikrokaset magnetofonowych z nagraniem Biblii Tysiąclecia w wykonaniu aktorów Jana Tesarza i Mieczysława Voita. Pan Gustaw podziękował, ale ze zrozumiałych powodów walizki nie przyjął – za chwilę miał występ.
W prezbiterium też już było ciasno. Przy ołtarzu zgromadził się chór katedralny, a po bokach siedzieli ludzie. W głównej nawie zawieszone było logo Wielkiego Jubileuszu. Biskup Marek rozpoczął cytatem z Izajasza, jak się miało okazać później, cytatem proroczym co do przyszłości Verba Sacra – „Słowo które wychodzi z ust moich nie wraca do mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego co chciałem i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa”. Okazało się, że Verba Sacra, planowane tylko na rok Jubileuszowy 2000, doszły do 25 roku trwania. Ale tego dnia jeszcze nie byliśmy tego świadomi. Gdzieś w nawie słychać było głos dziecka, z którym przybyli do katedry młodzi rodzice. Do wygłoszenia komentarza zaprosiliśmy młodego biblistę, ks. dr Krzysztofa Bardskiego z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jego wystąpienie spodobało mi się, bo pokazywało optymistyczną stronę obu tekstów, a zwłaszcza Koheleta: Motto, które otwiera i zamyka Księgę Eklezjastesa – vanitas vanitatum, „marność nad marnościami” – zawiera tylko cząstkę jego filozofii życia. Kohelet wznosi się ponad pesymizm. Obserwując wciąż zmieniający się świat dochodzi do wniosku, że wszystko pod słońcem ma swój czas właściwy, mądrość zaś polega na tym, by duchowo zapanować nad pozornie bezładnym ciągiem paradoksów życia. Kohelet nie zaprasza do wyrzeczeń i stoickiej abnegacji. Wprost przeciwnie, ulotność chwili każe chwytać okruchy radości pełnymi garściami”.
Holoubek rozpoczął wolno, majestatycznie, powoli rozwijając charakterystyczną dla siebie frazę:
Słowa Koheleta, syna Dawida, króla w Jeruzalem.
Marność nad marnościami, mówi Kohelet,
marność nad marnościami ! Wszystko jest marnością!
W jego interpretacji to, co w zapisie było pesymizmem i goryczą, stawało się mądrością. I jakąś niezwykłą siłą, która sprawiała, że cała katedra słuchała go w skupieniu. Nawet wtedy gdy mówił o starości:
Pamiętaj o swym Stworzycielu
za dni swej młodości,
zanim nadejdą złe dni
i przybliżą się lata, o których powiesz:
„Nie podobają mi się”;
zanim zaćmi się słońce i światło, i księżyc, i gwiazdy,
a chmury znowu powrócą po deszczu;
w dzień, w którym drżeć będą stróże domu
i pochylą się [nawet] silni mężowie;
gdy ustaną w swej pracy [niewiasty] mielące zbyt już nieliczne
i pomroka spowije te, które spoglądają przez kratę;
gdy zawrą się wrota na ulicę,
gdy głos żaren przycichnie,
gdy wstawać się będzie z [pierwszym] śpiewem ptaka,
gdy głosy śpiewaczek umilkną;
gdy lęk pocznie ogarniać przed wzniesieniem
i strach na drodze;
gdy drzewo migdałowe zakwitnie
i ciężko wlec się będzie szarańcza,
i pękać będą kapary;
– bowiem człowiek odchodzi do swego domu wieczności
i płaczki przebiegają [już] ulice –
zanim się zerwie srebrny sznur
i rozbije się złota czara,
zanim roztrzaska się dzban nad źródłem,
a koło się złamie i wpadnie do studni;
proch powróci do ziemi, z której był [powstał],
a duch wróci do Boga, który go dał.
To mówił mędrzec. Holoubek nie grał, mówił jak mędrzec, jak Kohelet. I kiedy po latach słucham tego nagrania, odnoszę ciągle to samo wrażenie, że był w tym jakiś znak Opatrzności, której obecność doświadczyliśmy wszyscy, którzy tamtego mroźnego styczniowego popołudnia niedzielnego roku 2000 znaleźliśmy się w katedrze.
Gdy ponownie stanął przy pulpicie, aby rozpocząć księgę , o której jeden z mędrców, starożytnego Izraela powiedział, że „wszystkie księgi Pisma są święte, ale Pieśń nad Pieśniami – Szir haszirim -jest Święta nad Świętymi”, wszyscy byliśmy pewni, że znów usłyszymy głos Koheleta. Jakież było zaskoczenie, kiedy nagle w katedrze rozległ się radosny, młody ton:
Całuj mnie pocałunkami ust twoich ,
bo słodsza jest twoja miłość nad wino;
(a woń twoich olejków jest ponad wszelkie wonności)
Wszyscy się poruszyli, na twarzach pojawiło niedowierzanie, a potem się radosny uśmiech. 77 – letni aktor nagle pokazał młodość w jej najciekawszym momencie – miłosnym zachwycie. Uczynił to genialnie, bez cienia dosłowności, tak, że nie było wątpliwości, że erotyka ma swój Boży wymiar. A po ostatnich słowach popatrzył na ludzi i uśmiechnął się. Wszyscy powstali i pierwszą premierę Verba Sacra zakończyła owacja na stojąco. A ja dziękowałem Bogu, że nie wystąpiła aktorka w „Pieśni nad pieśniami”. Potem spotkaliśmy się przy lampce wina i poczęstunku w Auli Wydziału Teologicznego. Był prezydent Ryszard Grobelny z małżonką, był też prof. Janusz Ziółkowski, były rektor UAM i senator. Wspólnie z Gustawem Holoubkiem zasiadali w I Senacie RP po 1989 roku.
Występ Holoubka odbił się szerokim echem po całym kraju. Otworzył drzwi do artystów z najwyższej półki – mistrzów słowa, których nazwiska wyznaczały złoty wiek w dziedzinie sztuki aktorskiej.”
Przemysław Basiński
Zapraszamy do obejrzenia pełnej relacji wideo z Wielkiej Gali Słowa – Fredro. Najpiękniejsze sceny.
Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z Wielkiej Gali Słowa – Fredro. Najpiękniejsze sceny: https://www.facebook.com/verbasacra/. Fot. Zbigniew Skibniewski.
Urodzony w 1793, zmarły 1876. Jako szesnastolatek, w 1809 roku zaciągnął się do wojska Księstwa Warszawskiego, wziął udział w wyprawie napoleona na Moskwę, przeżył udręką odwrotu i klęski, powtórnie związał się z wojskiem napoleońskim, do domu wrócił po 1815 roku, zajął się gospodarowaniem – czynił to bardzo umiejętnie – i pisaniem. Doświadczenia żołnierskie były dla niego bardzo ważne. Dał im wyraz w pisanych w latach 40. Wspomnieniach zatytułowanych „Trzy po trzy”; zgodnie z jego ostatnią wolą na grobie miał znaleźć się krótki, wręcz ascetyczny napis: Aleksander Fredro. Żołnierz i poeta. Od lat 40. datuje się zaangażowanie pisarza w sprawy publiczne – podaję tylko przykładowo, że w 1846 roku był współzałożycielem Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarskiego, w rewolucyjnym roku 1848 był członkiem lwowskiej rady Narodowej, od roku 1861 pełnił godność posła do galicyjskiego sejmu krajowego, czynił też starania o budowę pierwszej na tych terenach linii kolejowej. Zmarł we Lwowie, mieście, z którym czuł się bardzo związany; na scenie lwowskiego teatru odbywały się prapremiery jego najznakomitszych sztuk.
Jakim był człowiekiem? Na pewno bardzo skomplikowanym. Miał wielki talent pisarski, a przy tym, co nieczęste, znakomicie gospodarował w swoim majątku. Pisał o nim Stanisław Pigoń, znawca i edytor dzieł dramatopisarza: „ Nie jest on jednowymiarowy, monolityczny, raczej wieloraki i wewnątrz sproblematyzowany. Jak niejeden z jego światowej paranteli kryje on w sobie rozdarcie i biegunowość: komediopisarz na ostrej zaprawie mizantropii , przedziwny amalgamat wesołości ze smutkiem, optymizmu z pesymizmem.” Sam zaś dramatopisarz taką oto sentencję zamieścił w jednym z listów do brata: „Piszmy komedyje, grajmy tragedyje na tym świecie.” Piszmy komedyje – nie porzucił tej myśli także w czasie bardzo trudnym, bezpośrednio po klęsce i represjach po przegranym powstaniu listopadowym. Niektórzy współcześni, a i późniejsi krytycy mieli mu to za złe. Piszmy komedyje , to zawołanie uzyskuje dobitny i przejmujący auto komentarz w liście poety ze stycznia 1832 roku do jednego z przyjaciół:
„Autorstwo moje diabli wzięli, nie podlece już nad ziemię w ołowianych butach, jakie los nam wszystkim sprawił. Mam dobrą żonę, mam małego bębna, mam książki, domek spokojny – słowem, byłbym szczęśliwy, gdybym nie był Polakiem. Jak chętnie podpisałbym się dzisiaj: Gin-Li-Kia-Bo-Bu, mandaryn chiński, kiedy pisać musze: Biedny sierota – eks-poeta(…).”
Mimo „ołowianych butów” – pisał komedyje – właśnie wtedy powstały Śluby panieńskie, Zemsta, Dożywocie, których fragmenty za parę chwil zostaną zaprezentowane przez artystów. Tworzył je już jako doświadczony autor. Do twórczości komediowej powrócił w latach 50., po kilkunastoletniej przerwie, ale tych dzieł nie drukował i nie wystawiał na scenie – to m.in. Wielki człowiek do małych interesów, Rewolwer, Wychowanka. Ich tonacja jest ciemniejsza, w świecie przedstawianym w tych dziełach pojawiają się poważne rysy i niedające się ukryć pęknięcia, mówiące wiele o naturze społecznej czy moralnej. Znamy i wymieniamy najczęściej kilka tytułów, warto więc przypomnieć, że Fredro stworzył 40 komedii.
Tadeusz Boy Żeleński utrzymywał, ze Fredro, którego wyjątkowy talent pisarski niezwykle wysoko cenił i uważał komediopisarza za twórcę genialnego, w pełni „żyje” dopiero na scenie, w kreacjach aktorskich. Istotnie, od samego początku i znacznie, znacznie później w komediach Fredry występowali wybitni aktorzy, poeta zresztą przyjaźnił się z niektórymi z nich, był stałym gościem nie tylko w najbliższym mu, lwowskim teatrze ( warto dodać, ze podczas pobytów w Paryżu z upodobaniem brał udział w tamtejszym życiu teatralnym).
W zapiskach dotyczących wojskowej młodości , w Trzy po trzy wyznał, że nie miał pojęcia, co to średniówka. To wyznanie, mniejsza – prawdziwe czy zmyślone – pod piórem autora tak znakomicie zrytmizowanych wierszy kieruje uwagę w stronę wiersza Fredry właśnie. Pisanie dialogu wierszem – tak utrzymywali niezależnie od siebie inni ówcześni krytycy i teoretycy dramatu – daje efekt naturalności tegoż dialogu. Zakrawa to na paradoks, ale zważmy, że właśnie mówienie wierszem wydobywa takie modulacje, akcenty i odcienie mowy, jakich próżno może szukać w zwykłym, czyli prozatorskim mówieniu. Bodaj Tadeuszowi Łomnickiemu przypisuje się uwagę, że po małej scenie nie da się chodzić ośmiozgłoskowcem. Wiersz to przecież także rytm – rytm mowy, ale też zgodnego z nią ruchu i gestu. Fredro także w tym wymiarze znakomicie rozumiał scenę, rozumiał też aktorów i – trzeba to powiedzieć – miał do nich wiele szczęścia.
Czytając czy oglądając dzisiaj na scenie komedie Fredry myślimy o jakiejś Polsce mitycznej, zawieszonej w przeszłości życia domowego dworów i dworków, wypełnionej postaciami , które stylem życia należą do nostalgicznego „kiedyś”. A przecież Fredro pisał komedie współczesne- takimi są Śluby panieńskie, Dożywocie, czy Wielki człowiek do małych interesów. Nawet akcja Zemsty, którą skłonni jesteśmy umieszczać w jakiejś wiecznej strefie szlacheckiego życia, mogła wyrosnąć z zapamiętanych z lat wczesnej młodości typów „ostatnich’, których Fredro uwiecznił w gawędowym ‘Trzy po trzy”. Obcując z dziełem komediopisarza, obcujemy więc z rzeczywistością społeczną, kulturową, obyczajową jego czasu. Dostajemy w ten sposób wiele informacji na temat domowych relacji pokoleniowych, małżeńskich, możemy się przekonać o rosnącej roli pieniądza, odznaczającej się w sposób charakterystyczny dla tamtego czasu, a przez dramatopisarza nieakceptowany , za sprawą giełdy, hazardu, lichwy. Można wprawdzie uznać, że potrzeby poznawcze w tym zakresie zaspokajają prace historyków. Tyle tylko, że literatura, a w naszym przypadku i literatura i teatr razem wzięte, oferują coś jeszcze. To doświadczenie pełnej iluzji obecności , teraz i tutaj, przedstawianego świata. Może więc komedie Fredry, jak każde dzieło sztuki o wysokiej wartości, są współczesne – każdemu, kto je czyta lub widzi na scenie?
Zamykam ten wątek, musiałby on zaprowadzić albo do filozoficzno-estetycznych rozważań o sztuce, albo do banalnego w gruncie rzeczy spostrzeżenia o „wiecznie żywym” komediopisarzu.
Za chwilę usłyszą państwo wybrane fragmenty trzech komedii, w takiej właśnie kolejności: to Śluby panieńskie, Dożywocie i Zemsta. W każdym z nich – tych fragmentów – osnową jest pisanie, lub składanie podpisu, czynność naturalna w świecie społecznych, rodzinnych, miłosnych relacji, lecz za każdym razem inna. W Ślubach panieńskich , opartych na koncepcie odwrotu od złożonej przez dwie dziewczyny przysięgi odmowy miłości i małżeństwa dyktowany jest list, przeznaczony dla rzekomej ukochanej . Odkrywa on prawdziwe uczucia Anieli i Gustawa, a – pośrednio- także Klary i Albina. Fabułę komedii wieńczy pogodna aura zgody i obietnica dwóch małżeństw. Tak sugestywna, że nie pytamy o szansę jej utrzymania na całe życie.
Dożywocie przedstawia dość zawikłaną sytuację rodzinną i finansowa, która – tego nie usłyszymy w prezentowanym fragmencie – również kończy się szczęśliwym dla zakochanej młodej pary finałem. Tu jednak akcja rozgrywa się w mieście, a jej głównym bohaterem wydaje się być pieniądz. To za umorzenie długu Orgon chce oddać córkę człowiekowi interesu, Łatce, do czego ostatecznie nie dochodzi. Ojciec czyni to jednak z ciężkim sercem: „świecie, ty krętoszu stary”, wybucha w pewnym momencie żalem na los i odrazą do świata, rządzonego przez pieniądz. A pieniądz – zgodnie z jego naturą – krąży i tę cyrkulację znajdujemy w scenie ( nieuczciwej, wartość dożywocia jest zagrożona) sprzedaży tegoż dożywocie przez Łatkę Twardoszowi. Tutaj robi się i podpisuje interesy, a nie pisze miłosne listy.
I wreszcie Zemsta, której fabuły z pewnością nie potrzeba objaśniać. Z kapitalną sceną pisania listu; w tym wypadku, inaczej niż w Ślubach…., to nadawca jest zmyślony – Cześnik wszak dyktuje list jakoby w imieniu Klary. Tyle że ten list chybia celu, wobec niemożności nadana mu właściwego kształtu i ostatecznie zostaje zastąpiony posłańcem.
Trudno oprzeć się wrażeniu, ze nad światami stworzonymi przed Fredrę panuje pogoda – trudności są chwilowe, przeszkody można przezwyciężyć dzięki roztropności i dobru, jakie jest w człowieku. Po zamętach świat wraca na swoje miejsce. Czy jednak na pewno? Wysoce zastanawiająca jest uwaga jednej z postaci wczesnej komedii autora, Gwałtu, co się dzieje, prostego żołnierza, który na optymizm swojego dowódcy, że wszystko powróci do poprzedniego, właściwego stanu odpowiada tak: „ Co raz się zmieniło, trudno, żeby znowu było tym, czym było. Wykop dół, a potem zasyp go tąż samą ziemią, to zawsze braknie albo zbędzie.”
Niezwykły koncert z cyklu Wielka Gala Słowa odbył się w poniedziałek 23 października o godz. 19:00 w Auli UAM. Wystąpili znani polscy aktorzy: Krystyna Tkacz, Lidia Sadowa, Krzysztof Gosztyła, Dariusz Kowalski.
W ich interpretacji usłyszeliśmy najpopularniejsze dialogi z komedii Aleksandra Fredry, takich, jak
„Śluby panieńskie”, „Dożywocie”, „Zemsta”. Mistrzom słowa towarzyszył zespół wokalny
Affabre Concinui, który wykonał przeboje muzyki klasycznej i rozrywkowej. Komentarz filologiczny
wygłosiła prof. dr hab. Elżbieta Nowicka / Instytut Filologii Polskiej UAM/. Koncert został zorganizowany z okazji Roku Aleksandra Fredry. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury oraz Urzędu Miasta Poznania i Urzędu Marszałkowskiego.